Święto młodego wina Beaujolais Nouveau w przewodnikach opisywane jest z wielką emfazą jako “must-see”. Po reklamach tego eventu i wieloletniej lekturze miałam wdrukowany obraz przeszczęśliwych Francuzów otwierających beczki z tegorocznym winem już minutę po północy i ogólnonarodowej zabawy do upadłego w strugach czerwonego płynu. Nic bardziej mylnego… zamówiliśmy stolik w restauracji w centrum Lille, po wielkich perypetiach w potwornych korkach na obwodnicy Brukseli, dotarliśmy na parking pod Grand Place i … już poczułam się rozczarowana, bo najwięcej klientów zobaczyłam w McDonalds a w ogródkach ksawiarnianych Francuzi masowo raczyli się … belgijskim piwem! W naszej restauracji kelner był nieco zdziwiony i zażenowany niestosownością naszego pytania o beaujolais nouveau. Próbował nawet sprostać zadaniu dowiadując się o nasze “zachcianki” w sąsiedniej filii, ale ostatecznie polecił nam beaujolais leżakowane, o fantastycznym smaku i zapachu, dzięki czemu randka w ciemno z młodym winem zakończyła się rewelacyjnie. Przypadkowo wybrana restauracja, okazała się być bardzo utytułowaną mekką wybrednych smakoszy. Przy daniu głównym zaczęłam to doceniać, ale majstersztyk kucharza/cukiernika mógł w pełni zachwycić przy deserach, z których każdy był dziełem sztuki. Smak, zapach, niecodzienne połączenia w absolutnie perfekcyjnie dopracowanych szczegółach powodowały euforię i orgazm zmysłów przy każdej porcji.
Wino Baeujolais Nouveau znaleźliśmy przypadkiem spacerując po uczcie w okolicach Grand Place. Mały sklepik specjalizujący się w winach zapraszająco kusił ciepłym światłem i degustacją o późnej już porze. Przesympatyczny gospodarz-sprzedawca opowiedział nam wiele o tegorocznych zbiorach, poczęstował kieliszeczkiem jednego, później drugiego wina. W rewanżu wśród ogólnej wesołości rozpatrywaliśmy niuanse trudnej dla Francuzów wymowy polskiej nazwy wódki Żołądkowej… Fantastyczny wieczór …