Od wielu miesięcy o Calais głośno w mediach za sprawą uchodźców marzących o Dream British a ja widzę inny obraz: apartament Violette – miejsce przy samej plaży, ze szklaną ścianą za którą cały wieczór przesuwały się majestatyczne, oświetlone jak choinki bożonarodzeniowe promy do Dover.

Widok jest fantastyczny, od morza odgradza nas tylko rząd białych, plażowych domków niczym dywizja marynarzy w galowych mundurach karnie ustawionych na baczność.

W takich okolicznościach nic więcej niż kolacja z dobrym winem nie jest potrzebne do szczęścia. Kolejne piękne miejsce zapisuję w mojej głowie na zawsze. Za dwadzieścia lat odszukam w pamięci, żeby wspominać z uśmiechem mówiąc: a pamiętasz jak w 2016 siedzieliśmy całą noc wpatrując się w morze i przepływające statki?