Nie wiem czy chciałabym, żeby ktoś po mojej śmierci wyciągał wszystkie, nawet te bardzo słabe zdjęcia i pokazywał ludziom…To takie odarcie z mistyzmu. Mnie to na szczęście nie grozi… ale Mistrzowi HC-B własnie tak. Bo przychodzą tłumy, i nie każdy jest znawcą analitycznie nastawionym. Ludzie skuszeni wielkim nazwiskiem patrzą i oceniają po tym co oglądają…i widać niedowierzanie na twarzach – czy to naprawdę Jego zdjęcia?. Byś może w czyimś zamyśle tworzą kontekst do tego, co później się działo ale czy wszystkich to aż tak interesuje? Wędrując przez kolejne, kolejne i kolejne sale miałam wrażenie, ze ten labirynt się nigdy nie skończy… Reasumując: stanowczo za dużo pokazanych zdjęć i stanowczo zbyt dużo miernych zdjęć. Po obejrzeniu wystawy wolę jednak pielęgnować obrazy, które znam z albumów…ale to tylko moje bardzo prywatne zdanie..:)