Kiepsko jest, gdy Walentynki wypadają w środku tygodnia i nie ma czasu na spektakularny wyjazd, który pamięta się latami. Trzeba się zadowolić ucztą dla podniebienia, aby rozkosz, jaką nam dają kubki smakowe była niezapomniana. Równo rok temu biegaliśmy po Atenach, co chwilę wpadając do kolejnej restauracji na fantastyczne lokalne dania. Toastom “Za Grecję” lokalnym winem nie było końca, stąd pomysł, aby wskrzesić te doznania. Wybór L’Atlantide był poprzedzony dogłębnym wywiadem wśród tutejszych Greków. Wszyscy jak jeden mąż, polecali ten lokal. I faktycznie, właściciele, obsługa i smak dań spełniały nasze oczekiwania. Zabrakło tylko greckiego klimatu, bo tegoroczna belgijska zima jest niemal syberyjska.