W skrzynkach zamieszkało kilka nowych krążków. Bardzo lubię ten moment, gdy talerz gramofonu zaczyna się obracać, gdy czekam na pierwszy dźwięk… jakże inny niż cyfrowy. Słucham różności, czasem jest to skojarzenie z czasami studenckimi, czasem z przytulną kawiarnią z oparami dymu i sączącą się muzyką. Na emigracji, ciekawią mnie wszelkie konteksty, także muzyczne, z oczywistych względów w naszej płytotece najwięcej miejsca zajmują płyty francuskojęzyczne z Joe Dassin na czele, ale też klasyki: U2, Nirvana, Beatlesi, The Cure, Abba, Smokie ale i sporo jazzu w wykonaniu Chet’a Bakera. Przez dwa lata nazbierało się około 200 płyt i nieustannie zakochujemy się w nowych. Mam nadzieję na porządną płytotekę za jakiś czas.