Nic się nie sprawdziło z przeczytanych wiadomości na przeróżnych blogach mieszkających czy bywających w Szwajcarii Polaków. Miało być pięknie, elegancko z fantastycznymi knajpkami przy nadrzecznych bulwarach, ze wspaniałym Mittlere Reinbrucke, fascynującymi zaułkami starówki. Jedyne co się sprawdziło to ostrzeżenia przed kosmicznymi cenami jedzenia. Starówka jest owszem, zadbana ale w znakomitej większości nijaka. Osławiona katedra z dwiema wieżami: św. Marcina i św. Jerzego zwyczajna… i bardzo się cieszyłam, że nie zdążyłam w godzinach otwarcia punktu widokowego na jednej z wież, bo po zmęczeniu wspinaczką, moja frustracja sięgnęłaby zenitu. Bazyleę mogę polecić tylko jako bazę wypadową, bo w hotelu czuliśmy się zaopiekowani niezwykle. Wyjątkowo miły i kompetentny recepcjonista zaopatrzył nas w mapy, przydatne wiadomości i bezpłatne bilety na komunikację miejską. Pokój ogromny, wygodny, z czekającymi na poduszkach szwajcarskimi czekoladkami. Tak na osłodę..:)