Dzisiaj Dzień Pieszego Pasażera czyli Dzień bez Samochodu. I tutaj jest to traktowane absolutnie poważnie, o czym przekonałam się boleśnie sześć lat temu gdy w swojej niewiedzy rano pojechałam po córkę na lotnisko i … nie mogłam wrócić do domu. Pierwsza myśl to: jestem Matrixie! Jak to, przecież godzinę temu jechałam a teraz z ringu okalającego miasto nie ma żadnych zjazdów. Wszystkie zastawione betonowymi słupkami. Mogłam tak jeździć do 19:00 bo dopiero o tej godzinie zakaz się kończy.
Skończyło się na pozostawieniu auta gdzieś na dalekich przedmieściach i długiej jeździe do centrum komunikacją. Teraz pamiętam i ostrzegam nowoprzybyłych znajomych, że ruch samochodowy w mieście zamiera a oprócz darmowej komunikacji, jeżdżą tylko karetki, policja i auta ze specjalnym zezwoleniem o które trzeba wystąpić na wiele dni wcześniej.
Za to nagle okazuje się, że jest więcej rowerów niż mieszkańców, są pokazy, koncerty, otwarte galerie … w tym dniu wirus jakby nie istnieje. Bawmy się, tańczmy jakby jutra miało nie być…