MATONGE – AFRYKAŃSKA DZIELNICA BRUKSELI
Matonge czyli Kongo w Europie. Cudownie kolorowa dzielnica tętni życiem od rana do późnych godzin nocnych. Celem była tajska knajpka przy St. Boniface – Deuxieme Element, ale idąc spacerkiem z Porte de Namur rozglądałam się z zachwytem. Na Chaussee de Wavre po obu stronach mnóstwo slepików z ulubionymi przez Murzynki perukami i kolorowymy turbanami, zakładów fryzjerskich obleganych o każdej porze w celu zaplecenia miliona warkoczyków, knajpek gdzie można zjeść wszystkie smaki świata, warzywniaków z najbardziej egzotycznymi owocami ale jest i Cinema Vendone ze specyficznym repertuarem, czyli filmami z lokalną obsadą. Wszystko to tworzy klimat tak kolorowy, że chciałoby się tam być non stop. Sama restauracja prostotę wystroju rekompensuje wspaniałym personelem. Zabawny, świetnie mówiący po angielsku menager/szef otoczył nas opieką od pierwszej minuty. Jedzenie, chociaż podane w ekspresowym tempie, to… chyba nie trafiłam najlepiej, bo makaron ryżowy z krewetkami i warzywami składał się głównie z makaronu niestety. Tytułowych krewetek było sztuk pięć, co uważam za wielki minus tej restauracji. Dla porównania w mojej ulubionej lunchowej knajpce WOK-UP w centrum, kucharz dodaje do porcji warzyw nie mniej niż 12 fantastycznie przyrządzonych krewetek. Ale…sądząc po tłumach, jakie przyszły tuż po 19.00, w 2eme Element nikomu to nie przeszkadza. Polecić mogę za to mohito z dużą zawartością rumu i mięty…a na krewetki wrócę na róg Rue Gretry i Rue de la Fourche.