NOWY ROK… CZYLI JAK TO SIĘ ROBI W EUROPIE…AMSTERDAM I HAGA
Łagodny klimat sprzyja imprezom plenerowym. Tu nie są popularne polskie bale z tańcami typu: „od sympatycznego pana Waldka dla panny Krysi pucio pucio…”. Zazwyczaj wszyscy spędzają ten wieczór w restauracjach i pubach, by przed północą gromadnie ruszyć na główny plac na obowiązkowy pokaz fajerwerków. Sami strzelają z zakupionych wcześniej „armat” w niebo już od rana. Co więcej, na te pokazy przychodzą z dziećmi i z psami, które wcale nie wariują z tego powodu, a najwyraźniej się cieszą z atrakcji, co było dla mnie ogromnym szokiem po fali hejtu, jaki przetoczył się na ten temat w polskojęzycznym internecie.
Co więc wybrać? Klęska urodzaju … Tradycyjne świętowanie Nowego Roku na place de Brouckere w Brukseli – zbyt blisko, w Paryżu świętowaliśmy poprzedni rok, nad morzem, zbyt nudno…
Amsterdam za to zaciekawił imprezami miejskimi w kilku miejscach. Ale od wjazdu do miasta wszystko potoczyło się zupełnie innym torem niż był zamierzony: parking przy stacji metra okazał się być w środku holenderskiego Harlemu, dobowe bilety na metro okazały się nieprzydatne, gdyż transport publiczny za chwilę przestał jeździć. Najpierw na wszystkich tramwajach pojawiła się informacja: zjazd do bazy. Później zamknięto wszystkie wejścia do metra. Restauracja z widokiem na pokazy fajerwerków nie zachwyciła jedzeniem, natomiast zagłuszała hukiem muzyki nawet myśli. Na ulicach pojawiły się masakryczne tłumy. W każdym miejscu, na każdej uliczce wszyscy przechodzący byli w oparach charakterystycznego, słodkawego dymu marihuany. Masa ludzi powiększała się z każdą minutą. Petardy i sztuczne ognie latały i wybuchały pod nogami i nad głowami. Szybka decyzja: jedziemy do Hagi nad morze. Tak…ale jak? Odcięci od samochodu, w plątaninie kanałów i maleńkich uliczek. Nagle, z gęstej mgły wyłoniła się taksówka. Po kwadransie, lżejsi o kilkadziesiąt euro jechaliśmy w stronę stolicy. To był strzał w 10-tkę, chociaż wraz z nami tysiące ludzi wpadło na ten sam pomysł i tuż przed północą pojawił się ogromny problem z zaparkowaniem auta, zmuszając nas do biegu na ostatnich metrach przed celem… Warto było! Na plaży zrobiło się jasno jak w dzień. W jednym momencie wystrzeliły setki świateł w górę. Kanonada trwała bez końca. Fantastyczny widok… fantastycznie zapowiada się Nowy 2017 Rok. 🙂