Pomijając stan wyjątkowy-epidemiologiczny i lockdown, właśnie rozpoczęły się przedłużone wirusem szkolne jesienne ferie. Z tej radości nawet pora deszczowa ustąpiła pola słońcu, więc około południa wszyscy Belgowie skierowali się w stronę morza. To znak, że trzeba wyruszać w przeciwnym kierunku… w kierunku Brugii, jednego z najpiękniejszych miast świata.
Tu jest wszystko:

  • czekolada, koronki i piwo,
  • ogromny Grote Markt nad którym góruje średniowieczna wieża Belfort (warto pokonać 366 stopni, by wspiąć się na 83 metrów i pozostawić w dole kościoły, kamienice, kawiarnie i zachwycić się bajecznym widokiem),
  • przepiękna ulica Rozenhoedkaai biegnąca wzdłuż kanału, a gdy malowniczy kanał skręca, pojawia się widok, który zapamiętuje się na zawsze,
  • kanały otoczone zielenią i średniowiecznymi kamienicami, po których można pływać łódkami i poznawać miasto z poziomu wody,
  • muzea, w których podziwiać można dzieła lokalnych artystów średniowiecznych jak Hans Memling i Jan van Eyck ale i współczesnych: Pablo Picasso czy Andy Warhol,
  • dzielnice Markt i Burg w pierwotnym układzie
    katedra Św. Salwatora z XII wieku, szpital Św. Jana ufundowany w 1188 roku, Bazylika Świętej Krwi z XII wieku, posiadająca fiolkę z krwią Chrystusa, gotycki ratusz z bogato rzeźbioną fasadą z XIV-XV wieku i wiele, wiele innych rzeczy wartych zobaczenia…
    Może warto zapisać sobie Brugię na liście “must see” i odwiedzić gdy tylko ten potworny wirus nas opuści…