Każdy ma swoje ukochane miejsce. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Wiele lat temu przyjechałam tu po raz pierwszy z obawą, że tłum, że gorąco, że kolejki do wszystkich ciekawych miejsc. Tak… właśnie tak było. Spędziłam tam wtedy osiem dni i nie chciałam wyjeżdżać. Nie przeszkadzało mi nic. Ani pielgrzymi chodzący za przewodnikiem w stadzie, ani nieład jaki zostawiają po sobie, ani ścisk w metrze gdy do wagoniku wejdą wycieczki z trzech autokarów. Wiedziałam, że będę tu wracać jak najczęściej i staram się to robić… Mam tu swoje ulubione miejsca, swoje knajpki na Trastevere, do których zawsze chodzę, swoje ulubione smaki, kawiarenkę przy Panteonie w której barman wita po polsku, sklepy w których kupuję kolejne buty… Wiem też, jak omijać kolejki do Bazyliki, co bardzo się teraz przydało, gdy oprowadzałam przyjaciół. Mam nadzieję, że udało mi się pokazać Im taki Rzym, jaki kocham i mam cichą nadzieję, że tu wrócą..:)