Wystarczy, że w czasie rozmowy w pubie, ktoś jeden wyciągnie z plecaka aparat i już ani wino w kieliszkach ani piwo w wielkich kuflach nie jest ważne… Stolik pustoszeje a fanatycy czarnego pudełeczka prześcigają się w pomysłach. Przeplatają się języki, każdy z każdym rozmawia w innym: francuski, angielski, polski, hiszpański, niderlandzki… Każdy usiłuje ustawić kolegę-modela inaczej, ktoś oświetla plan zdjęciowy latarką z komórki w zastępstwie blendy, każdy ma inny pomysł na ekspozycję. Na twarzach radość i skupienie, szkoda, że jest tylko jeden aparat na tyle osób. Tworzy się coś nowego, bo owszem fajnie rozmawiać, ale fajniej działać… Dziękuję za wspaniały czas 🙂