Siódmą Wigilię na obczyźnie chcemy zapamiętać jako oderwanie od trudnych, pandemicznych czasów. Choinkę mamy ubraną już od początku miesiąca, w Belgii dniem dekorowania drzewka jest 6 grudnia, co jest zrozumiałe, ponieważ Święty Mikołaj zostawia prezenty właśnie wśród zielonych gałęzi. Szczęśliwie udało się nam nie popełnić błędu z ubiegłego roku, kiedy to zakupiliśmy ponad 3,5 metrowe, wyjątkowo gęste i rozłożyste drzewko, które było zbyt ciężkie, aby wciągnąć je przez balkon, za ogromne do windy, a naszą krętą klatką schodową wciągaliśmy i wpychaliśmy na zmianę: jak drzwi wahadłowe: pull and push! Mąż na długo przed kupnem wielokrotnie mi przypominał, że mamy w tym roku kupić małą choinkę… nawet była mowa o takiej całkiem niewielkiej na stół. Ale jak przejść obojętnie obok pachnących jodełek z Ardenów? Stanęło na zgrabniutkiej zieloności niewiele ponad dwumetrowej, co przy wysokości naszego salonu nie jest imponujące, bo sięgającej ledwo połowy ściany. Obawa przed wirusem, kwarantanna dla przybywających do Belgii, kwarantanna dla powracających do Polski wymusiła decyzję o dalszej izolacji, więc w tym roku spędzamy Wigilię we dwoje, ale ulubione świąteczne potrawy jak zwykle będą. Barszcz z pieczonych i gotowanych buraków z wywarem borowikowym, obowiązkowa sałatka jarzynowa jak zwykle w imponujących ilościach, kotleciki z prawdziwków, uszka grzybowe, pierogi ruskie, śledzie w oliwie z octem cydrowym i sernik ze złotą rosą wjadą na stół. W tym roku pierwszy raz zagości u nas kapusta z grochem, którą dostaliśmy na spróbowanie od naszych nieocenionych Przyjaciół. W kuchni, a właściwie w całej kamienicy pachnie karczek, który się piecze na Boże Narodzenie. W mieszkaniu pachnie nie tylko pieczenią, lasem, grzybami i ciastem, ale przede wszystkim ciepłem domowym. Tą radością, szczęściem i miłością, której wszyscy wszystkim życzą na Święta. Wszystkiego Najsmaczniejszego …