BOSO PO LODOWATEJ WODZIE W NORMANDII, CZYLI … CZEGO SIE NIE ROBI DLA DOBRYCH ZDJĘĆ
![](https://barbaramichalowska.com/wp-content/uploads/2016/05/643A2C84-81AC-4D0E-9FC5-A526A3F25A75.jpeg)
W Mont Saint Michel są różne atrakcje, ale jedna jest wyjątkowa do bólu…dosłownie…do bólu z zimna. Jak w wielu takich miejscach, organizowane niecodzienne wycieczki z przewodnikiem. Tu też i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że na wycieczkę na lagunę w czasie odpływu idzie się BEZ BUTÓW… nie jest ważne czy to czerwiec, czy owiewający lodowatym wiatrem luty, tak jak dzisiaj. Przy temperaturze +4, wszyscy uczestnicy z pewną dozą nieśmiałości podwijają spodnie za kolana, pozbywają się obuwia w zamian za piankowe skarpetki rozdawane przez przewodniczkę. Po prostu kalosze są zbyt krótkie a woda, przez którą się przechodzi zbyt głęboka. Ważnym aspektem są mady pozostawione przez odpływ, które niechętnie oddają raz złapane buty ich właścicielom wciągając je zachłannie głębiej i głębiej. Victoria – przesympatyczna przewodniczka poszła jeszcze dalej… jako, że laguna obfituje w ruchome piaski, obserwowaliśmy unikalny pokaz zatapiania i uwalniania się z tych niebezpiecznych miejsc. Na naszych oczach pozwoliła się pochłonąć piaskom do końca ud i udzielając instruktażu demonstrowała sposób uwolnienia się z zasysającego bagna. Nie jest to proste… Nie było również proste uwalnianie zimną wodą stóp i łydek z błota madowego po powrocie na suchy ląd. Przeżycie niezapomniane…:)