Gdy w sobotni poranek ekspaci jeżdżą po bezdrożach to jeśli tylko się nie zagubią w tych zielonościach, zdarza im się trafić na różne ciekawe miejsca. Pośród ornych pól i ziemnych drożynek tym razem objawiła się nam niewielka, biała kapliczka z potężną historią. Wiejski zabytek Chapelle Try-au-Chene nazywany także kaplicą Notre-Dame de Hault znajduje się w Bousval – Brabancji Walońskiej. Nazwa najprawdopodobniej wzięła się od walońskiego słowa tri lub try, które oznacza wspólne pastwisko, komunalny ugór, nieużytek lub nieużytek i chociaż od dawna nie ma tam nieużytków, a grunty są bardzo zadbane, to nazwa pozostała. Co ciekawe, kaplica stoi na ziemi, którą błogosławiona Ide de Boulogne podarowała opactwu Saint-Hubert w 1096 roku, kiedy jej trzej synowie wyruszyli na I Wyprawę Krzyżową. Ofiara nie poszła na marne, jeden z jej synów Godfryd de Bouillon został prawnikiem Grobu Świętego, drugi zaś Baudouin – pierwszym królem Jerozolimy. Sama kaplica powstała w 1608 roku, ufundowana przez kapitana Thierry Le Jeune w podziękowaniu za to, że Dziewica uchroniła go od śmierci w czasie wojny osiemdziesięcioletniej spowodowanej buntem północnych Niderlandów przeciwko Królestwu Hiszpanii. Świadczy o tym tablica kamienna z tekstem w języku starofrancuskim wmurowana po prawej stronie drzwi. Drewniana, zdobiona polichromiami z XVII wieku figura Matki Bożej, która niegdyś zdobiła ołtarz, na co dzień znajduje się na chórze pobliskiego kościoła Saint-Barthélémy ale co roku wraca do swojej kaplicy podczas corocznej pielgrzymki w poniedziałek w Zielone Świątki i w pierwszą niedzielę następującą po 24 sierpnia w czasie Tour de Saint Barthélemy. Dawniej figura była noszona przez młode dziewczęta, obecnie zajmują się tym czterej mężczyźni idący w procesji z kościoła w Bousval do kaplicy Try-au-Chene. Niesamowite jest uczucie, gdy poszukiwane fakty historyczne łączą się kolejno, dając coraz bardziej gęstą siatkę wiedzy o kraju, w którym obecnie mieszkamy. Żałuję, że przez ostatnie lata skupiłam się na odległych miejscach pozostając w błogiej nieświadomości lokalnej historii i wiążących się z nią kontekstów. Paradoksalnie, odkrywam teraz pozytywną rolę lockdownu i pandemii, co owocuje świadomością i nieco szerszym pojęciem tego, co mnie otacza