Po wyjściu na powierzchnię z jaskini, po tych wszystkich cudach, po drodze wstępujemy na moment do Rocamadour miasteczka przyklejonego do skały z sanktuarium Notre-Dame znanym z innych cudów.
Swoją sławę zawdzięcza pielgrzymom. Jego tysiącletnia historia sięga pierwszych pustelników, którzy osiedlili się w rozległej skalnej rozpadlinie. W 1166 r. w miejscu, w którym obecnie wznosi się Sanktuarium, odkryto doskonale zachowane ciało – św. Amadura.
Od samego początku miejsce to było poświęcone kultowi maryjnemu, a wewnątrz kaplicy Notre-Dame można podziwiać drewniany posąg Czarnej Madonny z XII wieku. Przez lata Rocamadour było czwartym najważniejszym miejscem pielgrzymek w chrześcijaństwie, po Jerozolimie, Rzymie i Santiago de Compostela.
Po przejściu „Świętej Drogi” pielgrzym staje jeszcze przed wielkimi schodami z 251 stopniami po których należy wspiąć aby dotrzeć do kaplicy Notre-Dame.
Dopiero tam, w swojej kaplicy wiszącej na skale Czarna Madonna słyszy prośby i ponownie daje nadzieję…
Według Księgi Cudów spisanej w 1172 roku, Nasza Pani z Rocamadour leczyła choroby, ratowała jeńców i marynarzy, a także chroniła podczas wojen. Stąd w kaplicy Notre Dame możemy zobaczyć wiszące modele łodzi i więzienne kajdany.
Upał przypominający żar martenowskiego pieca skutecznie nam skrócił naszą pielgrzymkę, tym razem nie skorzystaliśmy ze spaceru po schodach… może w zimie byłoby to wykonalne, ale na pewno nie w tym momencie. Za to w samym miasteczku tankowaliśmy paliwo w kiosku z gazetami… następnym razem pójdę do księgarni po czereśnie.:)