Jadąc dzisiaj do Lier, byłam pewna, że punktem kulminacyjnym wycieczki będzie niezwykła wieża zegarowa z pierwszej połowy XV wieku.
Przygotowując się do zwiedzania, z wielkim zainteresowaniem czytałam o niezwykłym zegarze astronomicznym Louisa Zimmera zawierającym: zegar, fazy księżyca, cykl Metona, epaktę i równanie czasu, zodiak, cykl słoneczny i niedzielne litery, tydzień, globus, miesiące, datę, pory roku, a także pływy i fazy z księżyca. Czytałam o osobie tego genialnego zegarmistrza, który zbudował ogromny zegar na Międzynarodową Wystawę Brukselską w 1935 roku a później do Stanów Zjednoczonych na Światowe Targi Nowojorskie w 1939r. Ten cudowny zegar to opus magnum zegarmistrza z Lier. Gratulacje za to Zimmer otrzymał nawet od samego Alberta Einsteina. Co ciekawe, zegar ten zawiera jedną z najwolniej poruszających się wskazówek mechanicznych na świecie, która robi jeden obrót co 25800 lat, aby wskazać precesję Ziemi.
Louis Zimmer w uznaniu zasług, został Honorowym Obywatelem Lier, a Asteroida odkryta w 1984 roku została nazwana jego imieniem – Zimmer (3064). To oczywiście elektryzujące informacje, natomiast na miejscu, zobaczyłam zegar w renowacji, otoczony szczelnie rusztowaniami i moja euforia nieco zmalała, natomiast dalszy spacer przeniósł mnie w zupełnie inne magiczne miejsce. Dwie minuty od wypełnionego restauracjami i dyskotekami Zimmerplein można przejść przez dwuskrzydłową, niebieską bramę beginażu i przenieść się w czasie.

Beginaże były miejscem laickich stowarzyszeń dla kobiet (beginki) i mężczyzn (begardzi) powstawały na początku XII wieku głównie na terenie obecnej Belgii i Niderlandów. Czasy wypraw krzyżowych spowodowały, że wiele kobiet w zachodniej Europie zostało wdowami lub samotniczkami. W ruchu beginek odnalazły swoje miejsce i pewien pomysł na życie. Begardzi zajmowali się głównie pracą rzemieślniczą, a beginki dziełami miłosierdzia, pielęgnowaniem chorych w szpitalach, nauczaniem dzieci, wyrabianiem koronek. Były to swego rodzaju miasta w mieście. Posiadały własny kościół, piekarnię, browar, czasem szpital. Beginażem zarządzała Grand Mistress, która organizowała codzienne życie na wzór sióstr zakonnych.
Bogate czy pochodzące z rodzin arystokratycznych beginki zwykle kupowały dla siebie dom w obrębie beginażu, natomiast te biedniejsze wynajmowały w takich domach pokoje, często też aby się utrzymać, stawały się służącymi. Mogły także zamieszkać w tzw. konwentach, wybudowanych za pieniądze bogatych sponsorów, by w zamian modlić się za darczyńcę lub jego rodzinę.
Obecnie w Belgii pozostały 23 beginaże, a połowa z nich jest wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Spacer wąskimi uliczkami, zaglądanie do okien, gdzie często mieszczą się pracownie artystów jest ogromną przyjemnością. Cisza i spokój daje niesamowite wytchnienie od życia w dużym mieście. Po czasie spędzonym w takim miejscu, powrót do centrum Brukseli był niejako szokiem. Za to mam już pomysł na kolejne wycieczki tego typu do Kortrijk, Leuven, Diest, Oudenarde i innych…