Po miesiącach pandemii, po chłodach i deszczach z chmur przepływających nisko nad dachami nadszedł ten piękny dzień. Wprawdzie nie zapowiadał się tak dobrze, bo zakupy we francuskim Lille nie były zupełnie udane a wakacyjny tłok na autostradach z minuty na minutę przybierał na sile tworząc kilometrowe korki… ale skręcając z autostrady A25 w przeciwną stronę od Opalowego Wybrzeża, wylądowaliśmy w de Panne – pierwszej belgijskiej miejscowości na zachodzie. Odpływ odsłonił pół kilometra płaskiej jak stół plaży. Ciepła woda delikatnie otula stopy, nie słychać żadnych odgłosów życia miejskiego tylko cichutki szum leniwie napływających fal. Natura podzieliła się z nami jeszcze jednym epizodem spektaklu: mnóstwo maleńkich krabów przemieszczało się ze swoimi skorupkami na rozległych płyciznach. Wystarczył delikatny ruch stopą, lekkie zmącenie wody, by momentalnie w siedmiu ruchach, krabik zdążył zakopać się razem ze swoją skorupką nie pozostawiając śladu na piasku. Naleśniczki z lodami zastąpiły boską ambrozję… w domu czeka wyborne wino i dobra muzyka. Trwaj chwilo, jesteś piękna 🙂