No cóż… właśnie się boleśnie dowiedziałam, że moja karta nie lubi obcych bankomatów… najpierw maszyna nie chciała wziąć karty, a jak już połknęła to pokazała mi informację, że właśnie się zepsuła!
Kawałek karty było widać, ale nie było sposobu, żeby ją wyjąć. Pospieszyłam do banku, usiłowaliśmy się dogadać, mówiąc w dwóch różnych językach, przy czym finał był taki, że mam przyjść po południu, gdyż za pół godziny mają przerwę na lunch i on nikogo teraz nie wyśle do naprawy te dwa metry od drzwi banku, bo praca mogłaby potrwać i pracownik spóźniłby się na przerwę!
No tak… sjesta jest święta!!
Zajrzałam do bankomatu raz jeszcze na wszelki wypadek i dobrze zrobiłam, bo właśnie wypluł kartę powyginaną w paragraf…
Cóż, nową dostanę może za tydzień, może za dwa, może…
Welcome to Beldżum!