Święta jak zawsze były zbyt krótkie. Zapewne dlatego, że Wigilia wypadła w niedzielę i zamiast dodatkowego dnia wolnego był zwykły, urzędowo należny. Nie bylibyśmy sobą, gdyby samochód odpoczywał cały czas. Wyskoczyliśmy do pobliskiego Aalst, który na co dzień jest maleńkim, sennym miasteczkiem, właściwie sypialnią pracujących w przemyśle włókienniczym, skórzano-obuwniczym i chemicznym. Jest też, o czym większość nie wie – ogromną kwiaciarnią, ustępującą jedynie sławą holenderskim plantacjom, ale najbardziej znane jest z Karnawału Olbrzymów. Nie jest to wymysł ostatnich lat, bo pierwsze wzmianki zanotowane były w 1432 roku. W pochodzie karnawałowym biorą udział figury olbrzymów, jak również figura konia Bayarda, bohatera legend o Karolu Wielkim. Cztery dni przed ostatkami, książę karnawału otrzymuje klucze do miasta i zostaje symbolicznym burmistrzem. Kolejno w te dni, przez miasteczko przetacza się korowód, natomiast najbardziej oryginalna jest formuła ostatniego dnia – wtorku, gdy na trasę pochodów wyruszają młodzi mężczyźni przebrani za kobiety tzw. Voil Jeannetten. Historia jest prozaiczna, dawniej nie wszystkich panów było stać na kosztowne, męskie przebrania, więc pożyczali damskie od swoich żon.
Ta wizja karnawału rozpala moją ciekawość i mam nadzieję, że po wstępnym rekonesansie będzie nam łatwiej wrócić tu w czasie jego trwania.
Kolejnym przystankiem poświątecznej wycieczki było Mechelen, ciekawie położone pośrodku drogi ze stolicy do Antwerpii. Wprawdzie aura nie była łaskawa i niskie chmury w parze z lodowatym, wilgotnym wiatrem zniechęcały do dłuższej wędrówki, ale miasteczko ma nieodparty urok, który najbardziej widoczny w lecie, gdy dosłownie tonie w kwiatach. Uroku i smaczku dodają mu kanały i rzeka Dijle, przepływająca nieopodal potężnej katedry Św. Rumolda. Miasto rozwijało się fantastycznie a handel suknem był źródłem bogactwa i znaczenia, tak, że w XVI wieku stało się stolicą Niderlandów. Spacerując uliczkami wśród pięknych, bogato zdobionych kamieniczek można tylko domyślać się jakie cuda kryją ich wnętrza. W ten grudniowy dzień można jednak poprawić sobie humor grzanym winem w licznych restauracjach a później z rozgrzaną głową schłodzić się na lodowisku, ciekawie usytuowanym pośrodku kanału…