11 grudnia ambasada Ukrainy w Belgii zaprosiła gości w swoje progi z okazji Święta Wojska. Dookoła wszyscy cichutko pobrzękiwali medalami, rozświetlali złotymi sznurami jesienny półmrok. Przemówieniom nie było końca, ale za to degustacja wschodnich specjałów rekompensowała trud stania na szpilkach. Obok tradycyjnego wina czerwonego, białego i soków stały kieliszki z ukraińską wódką i cieniutko pokrojoną słoninką. Stoły uginały się od pierogów, zawijanych zrazików marynowanych w mocnym alkoholu, gołąbków maleńkich jak palec, pieczołowicie pozawijanych w cienkie listeczki kapusty, przegryzki z szynki suszonej z owocem kumkwatu i maleńkich jak moneta kanapeczek z plasterkiem buraka i śledzia. A jednak tym razem wygrał stół deserowy z małymi kawałeczkami naleśników z serem, rodzynkami i odrobiną lokalnego likieru. Ach to wschodnie jedzenie… zawsze trzeba zjeść więcej, niż się zamierzało.