BLACK COMEDY – to kolejna odsłona grupy teatralnej z Bielska Podlaskiego. W marcu pokazali się nie jako amatorski, szkolny zespół teatralny, tylko jako absolutnie profesjonalna grupa utalentowanych, młodych ludzi. Dziś było podobnie, choć może za pierwszym razem poprzeczka zawędrowała nieco zbyt wysoko. Mieliśmy tylko zapamiętać, że “gdy jest jasno to jest ciemno, a gdy jest ciemno to jest jasno” i dać się ponieść sztuce… “Świetna komedia Petera Schaffera dziejąca się w londyńskim domu młodego rzeźbiarza porwała publiczność. Młody człowiek stoi przed szansą: ma odbyć ważną rozmowę z panią pułkownik, matką swojej narzeczonej i jednocześnie spodziewa się wizyty ekscentrycznego, głuchego milionera, który chce zainwestować w jego prace. Chce wypaść dobrze, więc bez wiedzy sąsiada pożycza eleganckie meble, Gaśnie światło, poważna awaria zaskakuje wszystkich. W ciemnościach spotykają się oczekiwani i nieoczekiwani goście, co powoduje skomplikowanie sytuacje”*… Wszyscy bawili się świetnie, bo trudno nie płakać ze śmiechu, przy tekstach o “kazirodztwie metalu”, gdy elektryk wspina się na wyżyny intelektu z temperamentem i emfazą opisując nadzwyczajność rzeźb gospodarza. A mnie nawet czerwone wino rozlane na spódnicę nie popsuło humoru.