Poleciały łzy, głos dławił w gardle… Cierniowa korona na głowie dziecka, oczy w barwach Ukrainy wypełnione łzami, kontur rodzimego państwa w duszy… Odwiedziłam niezwykle przejmującą wystawę rysunków ukraińskich dzieci, rozpaczliwie tęskniących za pokojem, za normalnością, za ojczyzną taka, jaka była przed zbrojnym konfliktem. Oprowadzała nas Ukrainka, to niesamowite, że po ćwierć wiekowej przerwie w kontakcie z językiem rosyjskim, rozumiałam absolutnie wszystko. Inaczej też słucha się osoby, która tam się urodziła, mieszkała i musiała uciekać ratując życie niż polityków, oglądających wojnę z sejmowych sal. Film, zdjęcia i rysunki dały obraz ogromu tragedii ludzkiej, rozdzielonych i osieroconych rodzin, zniszczonych talentów, zaginionych i zabitych ludzi. Żałuję, że wystawa jest tylko jednodniowa, myślę, ze powinien ją zobaczyć każdy poseł, dyplomata, generał czy prezydent. Dziś cierpią ludzie na Ukrainie, jutro w Polsce czy w Belgii… nie potrafimy tego przewidzieć… obok zamieszczam rysunek 14 letniej Sofii Sbitnyevej, utalentowanej dziewczyny, którą poznałam na wystawie.